Zastanawiałem się ostatnio co by
ugotować ciekawego. Otwieram lodówkę i w pierwszej chwili zauważyłem musztardę,
a zaraz za nią kiełbasę i pieczarki. Od razu przyszło mi do głowy: a może by
tak zrobić ragoût?
Składniki:
Składniki:
500g piersi z kurczaka
500g pieczarek
150g kiełbasy
duży por
szklanka śmietany
2-3 łyżki musztardy
kostka bulionowa
łyżka mąki, masła
Na roztopionym maśle smażymy
pieczarki na złoty kolor. Możemy delikatnie posolić, aby zmiękły. W
międzyczasie kroimy kurczaka w kostkę (średniej wielkości), kiełbasę w drobną
kostkę, oraz pora w cienkie pół-talarki. Gdy pieczarki są już wystarczająco
przysmażone przekładamy je do innego garnka, a na ich miejscu smażymy kurczaka
z odrobiną oliwy. Po kilku minutach dodajemy do mięsa, kiełbasę oraz por i
smażymy całość jeszcze przez kilka minut, a następnie przekładamy do garnka z
pieczarkami.
Pierwszy etap za nami. Teraz rozpuszczamy pół kostki bulionowej w ¾ szklanki wody i zalewamy nim naszą potrawę. W tej samej szklance rozrabiamy łyżkę mąki, tym razem w niewielkiej ilości wody. W celu zagęszczenia sosu wlewamy roztwór do garnka i porządnie mieszamy. Dodajemy jeszcze szklankę śmietany, a następnie musztardę wedle uznania. Bardzo wiele zależy tutaj od jej intensywności. Tradycyjnie już najlepszą metodą jest dodawanie po trochę i próbowanie. Przeważnie wystarczą 2-3 łyżki stołowe, aby potrawa nabrała wspaniałego smaku. Gotujemy przez chwilę nasze ragoût, a na koniec dusimy około pięciu minut na małym ogniu.
Podajemy z ryżem, bądź kaszą,
chociaż nic nie stoi na przeszkodzie, aby jeść bez dodatków.
Smacznego ;)
Pierwszy raz miałem okazję
gotować ragoût dla grupy znajomych z uczelni. Pamiętam dobrze to wyzwanie, gdyż
składniki kupowaliśmy w kilogramach i nie mieściły się później w garnkach. Nie
jest łatwo uszczęśliwić bandę głodnych studentów ;) Jak wiadomo – głodny
człowiek jest bardzo niecierpliwy, więc trzeba było szybko działać. Okazuje
się, że nawet tak duże ilości można przyrządzić w mniej więcej 45 minut, z
czego większość czasu pochłania smażenie. Zapachy unoszące się w kuchni
potęgują nasz apetyt, aż w końcu smak potrawy doprowadza nas do obłędu.
Jedzenie znika w kilka chwil. Nie ma chyba nic bardziej budującego jak
satysfakcja z dobrze przygotowanej potrawy, zjedzonej z apetytem. Usłyszałem od
jednego znajomego komplement, którego nie zapomnę chyba już nigdy: „Gotujesz
zupełnie jak moja mama!”. Mam nadzieję, że nie umierał z głodu w domu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz